Kraków na wiosnę jest jednym z piękniejszych i zabytkowych miejsc w Polsce. Ulice pełne starych kamienic, mnóstwo kawiarni i uliczne kramy zachęcają do spacerów po mieście. Do Krakowa już zawitała wiosna a wraz z nią Vikla, która ubiegłe, niedzielne popołudnie spędziła na wiosennych inspiracjach. Swoja wędrówkę rozpoczęła od spaceru po rynku, który jest sercem królewskiego miasta. Zawsze gwarne i pulsujące życiem, gdzie historia i teraźniejszość współgra ze sobą na każdym kroku. Na Pierwszy rzut oka wyłoniły się stragany z setkami kwiatów, intensywność kolorów i wszechobecna zieleń, a to wszystko wzbogacone wiklinowymi osłonkami i koszami.



Po latach, lekko dotknięte smugą słońca i tak swoja oryginalnością podkreślają piękno kwiatów dla zakochanych oraz letnią aranżację krakowskiego rynku.



Krakowskim targom rękodzieła i designu towarzyszyły pierwsze turystyczne atrakcje...



Oczywiście w tak piękne popołudnie nie mogło zabraknąć rowerzystów, a Vikla miała oczy dookoła głowy i wszędzie tylko widziała niekończące się kosze rowerowe...



A i zwykłe skrzynki wiklinowe sprawdziły się w roli kosza na rower. Takie koszyki to zdecydowanie wspaniała ozdoba miejskich dwóch kółek w romantycznym stylu retro :)



Idąc dalej, malowniczymi krakowskimi uliczkami, gdzie toczy się życie towarzyskie, nie sposób było pominąć krakowiaka handlującego wyrobami rękodzieła artystycznego oraz rzemiosła ludowego. A jego kosz wiklinowy skrywał w sobie małą tajemnicę w postaci...domowej nalewki na kaszel ;) Prawdziwe rękodzieło ma swoją historię, a twórcy pasję :)



Liczne kawiarnie, lodziarnie zachęcały do zatrzymania się, odwiedzin i skosztowania lokalnych specjałów...

...a Vikla zadowoliła się przekąską w postaci krakowskiego łoscypka i popiła go sokiem ze świeżych owoców ;)



I tak spacerkiem dochodzi do legendarnego smoka wawelskiego, którego kryjówką była Smocza Jama u podnóża wzgórza wawelskiego, a tuż obok Pani z krakowskimi łoscypkami, obok której Vikla nie mogła przejść obojętnie.



Kraków zaskakuje nas coraz bardziej, bo naszym oczom ukazała się także brzoza, z której bujnie rozkwitają kwiaty. Czyż nie pięknie to wygląda?



Wiklinowe buty na środku ulicy imitujące doniczkę, to prawdziwa eksplozja sztuki, a tuż za tym rower w stylu retro z koszami wiklinowymi wypełnionymi świeżymi kwiatami. Takie rzeczy całkiem miłe dla oka :)



Spacer w pierwszych upalnych promieniach słońca nieco już zmęczył, toteż Vikla postawiła na mały relax przy orzeźwiających trunkach i krakowskich rarytasach...



Niedzielne popołudnie oprócz słońca w Krakowie, przyniosło ze sobą również głośną manifę. Razem z wieszakami maszerowały kosze wiklinowe.



I tak oto magicznym akcentem dzień dobiega końca, a wraz z nim pierwsza wycieczka (ale na pewno nie ostatnia!) Vikli w świat, bo to właśnie podróże są skarbnicą pomysłów i inspiracji dla każdego! :)