W weekend w Rudniku nad Sanem odbyła się po raz XVII edycja rudnickiej imprezy - Wiklina 2016. W tak ważnym dla Vikli wydarzeniu nie mogło jej tam oczywiście zabraknąć i w niedzielny poranek z uśmiechem na twarzy wyruszyła do polskiej stolicy wikliny. Rudnik przywitał Viklę ciepłym słońcem, piękną przyrodą oraz niezliczoną ilością gniazd bocianów, które dumnie pilnowały swego potomstwa i patrzyły na świat z góry.



Swoją wędrówkę Vikla rozpoczęła od poznania tajników uprawy wikliny aż po przedmiot użytkowy czy dzieło sztuki. Gdzie okiem sięgnąć cały Rudnik i okolice porasta dziko rosnącą wiklina. Żeby wyroby wiklinowe były piękne i trwałe muszą być uprawiane w odpowiednich warunkach. Klimat, gleba i dobre nawodnienie pola wiklinowego to podstawa. Kiedy wiklina osiągnie już odpowiedni wzrost, a pora roku wskazuje już na zbiory, wiklina jest ścinana. Po ścięciu wiklinę wiąże się w wiązki i ustawia pionowo aż do wyschnięcia, a później nadchodzi proces gotowania wikliny w specjalnych kotłach i ponowne suszenie okorowanej wikliny. A kiedy jest już plastyczna, lekko wilgotna można przejść już do wyplatania wiklinowych cudów.



Kolejnym punktem wycieczki było Muzeum – Centrum Wikliniarstwa, gdzie Vikla na własne oczy przekonała się, jakie znaczenie dla lokalnej gospodarki ma ten cenny surowiec. Dodatkowo muzeum ma pomóc w promocji miejscowych produktów, a poprzez takie właśnie wystawy podnosić jakość wyplatanych wyrobów.



W środku możemy znaleźć przede wszystkim wystawy wiklinowych wyrobów artystycznych...



ale także użytkowych.



Powiązanie tradycji z nowoczesnością i nowe spojrzenie na tworzenie przedmiotów z wikliny zachwyciło Viklę do granic możliwości. Przede wszystkim wiklina wszystkim kojarzy się z koszykami czy meblami, a może z niej zrobić dużo, dużo więcej. Wszystkie te wiklinowe cudeńka przyciągają swą kolorystyką i różnorodnością.



Oczywiście, w Rudniku nad Sanem na każdym kroku moża było zobaczyć wiklinowe rzeźby, do których wykonania potrzeba z pewnością niezwykłych umiejętności, jakie mają tylko rudniccy „koszykarze”.



Miasto przygotowało bogaty program artystyczny. Tradycyjnie, lokalni przedsiębiorcy zaprezentowali swe produkty i jak przystało na imprezę, było bardzo dużo stoisk z wyrobami wikliniarskimi czyli wystawa “Cuda cudeńka” rękodzielników z Podkarpacia.



W rynku stanęły także stragany kół gospodyń wiejskich z regionalnym jedzeniem i można było spróbować lokalnych smakołyków, które tylko pobudzały kupki smakowe i zachęcały do dalszych degustacji ;)



Odbyły się również pokazy mistrzowskiego wyplatania. Tutaj wyobraźnia nie zna granic! Plecionkarz wykorzystuje wszystko to, co ofiaruje mu elastyczna i sprężysta wiklina. Za pomocą swoich dłoni, odpowiednich splotów i połączeń tworzą oni rozmaite przedmioty dekoracyjne i użytkowe.



Nie zabrakło również pokazów rękodzielników z innych dziedzin sztuki – od malarstwa po pluszaki i biżuterię.



Jednym słowem szeroko pojęta działalność twórcza :)



Po tak intensywnym przyswajaniu wiedzy i czerpaniu inspiracji, był też czas na relax przy koncercie i tańcach małych artystów.



Ciekawym akcentem oprócz wszelakich koszy rowerowych w różnych kształtach, wzorach i kolorach, był fotelik na rower do przewożenia dziecka.



I tak ok godz. 19 przyszła pora pożegnać się (oczywiście Vikla jeszcze tutaj powróci nie raz, nie dwa, a na pewno co najmniej kilka!) z Rudnikiem - największym w Polsce ośrodkiem uprawy surowca i produkcji wyrobów z wikliny - Polską Stolicą Wikliny, której tradycja sięga 135 lat. Do zobaczenie za rok, na kolejnych targach wikliniarstwa!